podkreślają, ż e dzieci z ZD były osobami skłonnymi do empatii, o lepszych umie-. jętnościach społecznych w p orównaniu do dzieci o od miennych uwarunkowa-. niach niepełnosprawności
Chyba wszyscy są zgodni co do tego, że dziecko i pies w domu to same zalety. Maluch wychowując się ze zwierzęciem, obserwując je, nabiera empatii, opiekując się nim, uczy się odpowiedzialności, a w zamian otrzymuje niezmordowanego towarzysza zabaw, najwierniejszego przyjaciela, a kiedy trzeba, również obrońcę. Jednak niewiele osób wie, że korzyści płynące z wychowania dziecka z psem są o wiele dalej idące. Nad tym, jaki jest wpływ psa na rozwój dziecka, zastanawiało się mnóstwo naukowców. O tym, do jakich wniosków doszli, przeczytaj w poniższym artykule! Jak pies wpływa na rozwój dziecka? To, że pies korzystnie wpływa na całokształt rozwoju dziecka wiemy już od dawna. Pierwsze zalety z wychowania dziecka z ulubionym pupilem zauważył już w latach 60. XX wieku amerykański psychiatra Boris Levinson, który stwierdził, że opiekowanie się psem czy kotem w dzieciństwie przekłada się na większą wrażliwość, empatię, tolerancję w życiu dorosłym, a przy tym świetnie uczy opanowania i samoakceptacji. Wówczas zakiełkowała teza, która dziś jest podstawą tak popularnej zooterapii. Teza, mówiąca, że bezpośredni kontakt ze zwierzęciem, który opiera się na bezwzględnej miłości, zaufaniu i całkowitej akceptacji ma ogromny potencjał terapeutyczny. Dziś już jest oczywistością, że wychowanie dziecka z psem niesie ogromne korzyści w każdej sferze rozwojowej - fizycznej, intelektualnej, społecznej, także emocjonalnej. Eksperyment Ilmana, przeprowadzony w 1995 roku pokazał, że przebywanie z psem działa antystresowo - już sama obecność zwierzęcia sprawia, że ciśnienie krwi spada, a tętno się wyrównuje. Na podstawie tego badania kolejni naukowcy J. Serpell i B. Backwell udowodnili, że to, iż pies po prostu przyczynia się do złagodzenia, a nawet ustąpienia takich dolegliwości fizycznych, jak bóle głowy, mięśni, stawów, nerwowość czy bezsenność. Magiczny wpływ zwierząt na człowieka to czysta chemia. Podczas głaskania, przytulania zwiększa się poziom oksytocyny - hormonu szczęścia i miłości, który jest odpowiedzialny za neutralizowanie stresu (kortyzolu), poczucie bezpieczeństwa i przynależności, a także bardziej ekstrawertyczną, otwartą wobec ludzi i świata postawę. Słowem, pies czyni człowieka spokojniejszym, łagodniejszym, szczęśliwszym i zdrowszym. A najlepiej to widać właśnie na przykładzie dzieci - te, które stały się szczęśliwym posiadaczem owczarka niemieckiego, dostojnego akity czy nawet przygarniętego kundelka, stały się jednocześnie ciekawsze świata, pewniejsze siebie, bardziej towarzyskie i skore do podejmowania różnego rodzaju aktywności. Co daje wychowanie dziecka z psem w aspekcie emocjonalnym? Rozbudzenie ciekawości, zwłaszcza w najmłodszych dzieciach; Skupienie uwagi; Panowanie nad emocjami; Radzenie sobie ze stresem; Przełamywanie tłumionych lęków i obaw; Poczucie bezpieczeństwa; Poczucie przynależności; Wzrost samoakceptacji; Poprawę asertywności; Bezwarunkową bliskość; Większą otwartość na świat i ludzi; Większą śmiałość i motywację do działania; Lepszą komunikację z otoczeniem; Wrażliwość i empatię; Odpowiedzialność i konsekwencję; Radość z wspólnego przebywania. Czy dziecko i pies to zawsze dobre rozwiązanie? Pozytywny wpływ psa na rozwój dziecka jest widoczny na każdym etapie jego życia. Czworonożny przyjaciel zawsze przynosi do domu radość i pozwala zacieśnić więzi bliskości. Czy dlatego każdy powinien zdecydować się na wychowywanie dziecka razem z psem? Raczej nie. Pupil z pewnością sprawdzi się w domu, gdzie jest faktycznie oczekiwany, gdzie rodzice przekazują swoim dzieciom własne, cenne doświadczenia związane z opieką nad domowymi zwierzętami, oraz gdzie członkowie rodziny mają czas i chęci na spełnianie dodatkowych obowiązków. Decyzja o psie jest też dobra, w przypadku jedynaków, którzy często czują się samotni, wyobcowani, są introwertyczni i bojaźliwie nastawieni do otoczenia. Pies to ponadto ktoś ważny do pomocy przy chorych. Taka domowa dogoterapia to świetne rozwiązanie dla dzieci niepełnosprawnych intelektualnie i/lub ruchowo, z zespołem Downa czy dziecięcym porażeniem mózgowym. Niemniej jednak pies i dziecko nie zawsze są idealnie zgranym duetem. Dzieje się tak zwłaszcza, gdy decyzja o nowym członku rodziny jest podjęta zbyt pochopnie, gdy okazuje się, że w domu tak naprawdę nie ma miejsca na cztery łapy ani czasu, aby się nimi zająć. Pies dla dziecka nie może być także prezentem - to podarunek najgorszy z możliwych, bo zbyt często uprzedmiotawiający żywe stworzenie. Dlatego pamiętajmy, mimo tego, że wychowanie dziecka z psem to wspaniała sprawa, doświadczenie pełne obopólnych korzyści, nie zawsze jesteśmy na nie gotowi. Decydujmy się na psiego przyjaciela dla naszych dzieci dopiero wtedy, gdy jesteśmy na 100% pewni, że tego właśnie chcemy i damy radę podołać wszystkim wyzwaniom jakie na nas czekają. Więcej informacji o wpływie psa na człowieka znajdziesz na portalu dla miłośników zwierząt WAMIZ
Podsumowanie. Dzieci z zespołem Downa mają trudności z opanowaniem mowy. Wymagają one pomocy ze strony logopedów oraz innych specjalistów w nabywaniu umiejętności komunikowania się werbalnego. Przebieg terapii mowy uzależniony jest od zaburzeń współwystępujących z ZD, które w sposób bezpośredni wpływają na rozwój mowy.

Niezwykła więź, jaka nawiązała się pomiędzy owczarkiem niemieckim, a 5-letnim Josem kolejny raz pokazuje, jak bardzo empatycznymi istotami są zwierzęta. W tej poruszającej historii czworonóg dowiódł, że zasługuje na miano bohatera. Tak również twierdzi jeden z funkcjonariuszy uczestniczących w akcji. Pies zajął się dzieckiem z zespołem Downa – nie opuścił go na krok podczas jego samotnej wędrówki wzdłuż torów Na początku kwietnia policja w Houston otrzymała zgłoszenie o błąkającym się kilkuletnim dziecku, któremu jak cień towarzyszył pies rasy owczarek niemiecki. Niebezpieczeństwa sytuacji dodawał fakt, że chłopiec wraz z pupilem spacerowali wzdłuż torów kolejowych, a sam 5-latek ma zespół Downa. Natychmiastowa interwencja funkcjonariuszy nie tylko uratowała chłopca, lecz także pokazała, że owczarek niemiecki o imieniu Alejandro zasługuje na prawdziwy medal. Psiak ani na chwilę nie opuścił 5-letniego Jose’a. A gdy na miejscu pojawiły się służby i zajęły się dzieckiem, Alejandro szybko usiadł obok małego przyjaciela w policyjnym wozie. Był niezwykle pewny siebie i nie szczekał.„Wydaje nam się, że pies doskonale wiedział, że coś jest na rzeczy i że dziecko nie powinno oddalać się od domu. Poszedł więc za nim. Był bardzo opiekuńczy i nie odrywał oczu od dziecka” – wyjaśnił sierżant Ricardo Salas, który zdradził również, że jakiekolwiek próby nakarmienia psa zakończyły się fiaskiem, ponieważ pies był skoncentrowany jedynie na ochronie małego Jose pobiegł za innym zwierzakiem? Jak to możliwe, że tak małe dziecko błąkało się same w pobliżu torów kolejowych? Prawdopodobnie w grę wchodził inny zwierzak. Mama chłopca podejrzewa, że jej synek oddalił się od domu, ponieważ pobiegł za… kotem. Kobieta wyjaśniła, że razem z Josem ucięła sobie krótką drzemkę, a gdy się obudziła, dziecka już nie było. Na szczęście nad Josem cały czas czuwał opiekuńczy Alejandro, który w ocenie sierżanta Salasa w przypadku większego zagrożenia nie zawahałby się bronić chłopca.„Jestem pewien, że gdyby nadjeżdżał pociąg, a dziecko byłoby na torach to pies strąciłby je z torów i uratował go przed niebezpieczeństwem” – przekonywał się tym artykułem:Anna MarciniakAbsolwentka dziennikarstwa, od zawsze kochająca pisać. Prywatnie wielka miłośniczka zwierząt. Kocha naturę, a w szczególności ceni sobie zapach lasu, do którego często zagląda w towarzystwie swojego 3-letniego mieszańca.

Umiejętności komunikacyjne dzieci z zespołem Downa 205 komunikacyjne dziecka; wzrasta repertuar, skuteczność i szyb-kość przekazywania komunikatów przez dziecko w warun-kach bezpiecznych – nie jest ono narażone na bycie niezrozu-mianym przez osoby z otoczenia. Dzieci z ZD nabywają nowe umiejętności poprzez uczenie oparte - Kiedy brałam prysznic, moja córka grała mu na gitarze. Dzięki temu może się nauczyć nowych słów - mówi mama o swoim synku z zespołem Downa. Amanda i Caleb mają pięcioro dzieci, najmłodsze z nich, Bo, ma zespół Downa. Oboje są obrońcami dziećmi z zespołem Downa, starają się o nich mówić i pokazywać, jak wspaniałe mogą mieć życie. Rodzice Bo są muzykami i próbują stosować muzykoterapię. Dzięki niej chłopiec uczy się słów i powoli się rozwija. Jego ulubioną piosenką jest "You are my sunshine", którą śpiewają mu zarówno rodzice, jak i rodzeństwo. Bo wziął też udział w sesji fotograficznej do kalendarza 2018. Kalendarz został stworzony, aby pokazać innym, jak piękne może być życie osób z zespołem Downa. Tworzymy dla Ciebie Tu możesz nas wesprzeć.

3. Najlepsze zabawki dla dziecka z zespołem Downa. Wybór zabawek dla dzieci z zespołem Downa powinien być dokonywany z uwzględnieniem ich działania na rozwój dziecka. Kierując się dobrem malucha powinniśmy wybierać produkty, które w odpowiedni sposób przyczynią się do lepszego przyswajania wiedzy oraz nowych umiejętności.

Dziecko wyjątkowe Ambiwalencja uczuć, których doświadczają, sprawia, że pojawia się gama doświadczeń rzadkich w przypadku wychowywania dziecka o typowym rozwoju. Matki chętnie mówią o wyjątkowości swoich dzieci, o tym, co w nich kochają najbardziej. W ich wypowiedziach można odnaleźć następujące prawidłowości i zasady, według których tłumaczą szczególność in plus swojego dziecka z zespołem Downa oraz wyjątkowość miłości, jakiej doświadczają. Mniejsze zło 1. Uczucie przez porównanie (zasada mniejszego zła). Brak normalności dziecka pozostaje problemem; nadal występuje uczucie wstydu, ale jednocześnie pojawia się zadowolenie z samodzielności syna lub córki, jego grzeczności, dobrego zachowania. Matki te porównują swoje niepełnosprawne dziecko z innymi, ich zdaniem, gorszymi ze względu na problemy wychowawcze czy bardziej skomplikowaną i trudniejszą dla rodziny niepełnosprawność, np. mózgowe porażenie dziecięce: Dla mnie ciągle największym problemem jest, że dziecko jest nienormalne. Teraz już tak nie boli. Ale to aż do 10 lat. Powiem szczerze, ja chodziłam taka zamulona, nic nie rozmawiałam, smutna byłam... Ja gorsze życie miałam ze starszym synem niż z nim. R. to wręcz anioł. Ja nim się cieszę. Dla mnie jest szczęściem. Mąż też go bardzo kocha. Cieszy się, jak coś przywozi, zdobywa. Ja to nawet czasami już nie chce, żeby go tak ciągali wszędzie. Trochę się wstydzę, może coś nie tak powie lub zrobi. Ale on wszędzie chce (M 3). Bo takie dziecko jak ona to właściwie dar niebios i jak czasami pomyślę, że urodziłam chore dziecko, to zaraz myślę, że ja grzeszę. Bo jak popatrzę na dzieci naprawdę chore, na wózkach, niekontaktujące, roślinki, to jak ja w ogóle mogę mówić, że mam chore dziecko? (M 14). Zawsze tak jakoś sobie tłumaczyłam, jak się oglądało tych chorych, że tak jakoś mam to najlepsze. Że są jeszcze gorsze przypadki. Może tak trochę dla samego siebie, dla uspokojenia. Że osoby z zespołem Downa można nauczyć wszystkiego (M 7). Czysta miłość 2. Osoba z zespołem Downa jako szczególny dawca uczucia. Matki podkreślają, że ich dzieci są bardzo uczuciowe, chętnie okazują swoją miłość. Czują, że ich działania nie idą w próżnię, czują swoistą gratyfikację ze strony córki lub syna. Podkreślają, że ta uczuciowość jest czysta, niewyrachowana, nie zmienia się wraz z wiekiem dziecka. Daje im to poczucie bycia kimś wyjątkowym dla swojego dziecka, nawet gdy jest ono już dorosłe. Jednocześnie jednak sprawia, że rodzice mają problem z uznaniem dorosłości i odrębności uczuciowej osoby z zespołem Downa: Nigdy nikt ze znajomych w oczy mi nic nie powiedział, ale jakoś to odczuwam negatywnie. Czasami gdzieś mimochodem ktoś powie, że po co rodzić takie dzieci. Że nie powinno się do tego dopuszczać. Oni nie zdają sobie często sprawy, że taki człowiek może być taki ukochany i wyjątkowy. Wystarczy, że J. przyjdzie i powie, że kocha mamę. Tak to lubię. Ona jest taka ciepła bardzo. Jak chodzi do WTZ, to zawsze daje buziaki na pożegnanie (M 4). Ona ma w sobie dużo uczuć i ciepła. Jest duża, ale daje też takie poczucie, że mam jeszcze kogoś takiego do kochania i przytulania. K. [siostra pełnosprawna – już nie zawsze tak da, chodzi swoimi ścieżkami. Ja kocham całą I.; generalnie jest to wspaniałe dziecko. Ile ona ma w sobie miłości! Takiego poczucia dobra. To tysiąc ludzi dorosłych, zdrowych tego nie ma, tych pokładów... Jak ona widzi, że ja się źle czuję, to jest całe wielkie nieszczęście, że mamę głowa boli. Już by mi nieba przychyliła, żeby tylko oko otworzyć i powiedzieć: „I., już jest dobrze” (M 1). Dar od Boga 3. Miłość szczególna, dana od Boga. Niektóre matki, zwłaszcza deklarujące mocną wiarę, podkreślają swoją szczególną misję. Nie potrafią jej wytłumaczyć, jednak uważają, że osoby z zespołem Downa są szczególnymi ludźmi, pojawiły się w ich życiu w jakimś celu, sprawiają, że ich życie nabiera nowego wymiaru duchowego: Czasami sobie myślę, że Pan Bóg wiedział, komu to dziecko daje, żeby ona była szczęśliwa i my (M 3). Myślę, że to bardzo dobrze, że J. jest w moim życiu taki, jaki jest. To są zupełnie inne wartości, inne wartościowanie świata. Takiej prawdziwej wiary to ja się właściwie nauczyłam przy nim. Jak by był zdrowy, pewnie inaczej moje życie by się potoczyło. Zrobiłabym pewnie karierę naukową. Pewnie nie odeszłabym z pracy, bo byłam z nią bardzo związana. A tu musiałam i tyle. Dla mnie to dziecko to błogosławieństwo. Ja mu mówię: „J., ty jesteś darem Boga dla mamusi”. Jest największym darem z ich trójki. Nie mogę powiedzieć, że kocham go najbardziej, ale inaczej trochę. Więcej uwagi mu poświęcałam. I to przy nim nauczyłam się tego koncentrowania uwagi. Przy tamtych wszystko jakby samo przychodziło, a tu musiałam tak wejść w środek. Nauczyłam się takiej cierpliwości i to dało mi wiele w stosunku nie tylko do J., ale do wszystkich spraw. Przewartościowałam zupełnie siebie dzięki niemu (M 9). Polecamy: Zespół Downa u dziecka - akceptacja Cel życia 4. Miłość wyjątkowa, cel życia. W niektórych wypowiedziach matki podkreślają, że wychowywanie dziecka z zespołem Downa stało się ich całym życiem; daje im wiele satysfakcji z powodu osiągnięć rozwojowych dziecka. Wspominają wspólne życie jako pełne rożnych uczuć, nie zawsze dla siebie łatwych. Pamiętają z niczym, ich zdaniem, nieporównywalną satysfakcję i radość z powodu pojawiania się nowych umiejętności i drobnych sukcesów w rozwoju. Wśród tych matek są zarówno te, które aktywnie angażują się w działalność społeczną na rzecz osób z zespołem Downa (członkinie stowarzyszeń), jak i te skupione jedynie na swoim dziecku. Częstą cechą wyróżniającą tę grupę matek jest rezygnacja z pracy zawodowej. Niektóre z nich mają słabą więź emocjonalną z partnerem, ojcem dziecka (są tu zarówno osoby samotne, jak i pozostające w związku, ale deklarujące brak bliższych kontaktów i więzi uczuciowej ze współmałżonkiem). Mnie się wydaje, że bez niej to życie nie miałoby sensu. Nie wyobrażam sobie. Inaczej chyba się kocha takie dziecko. Niby się wszystkie te dzieci kocha [...] jak któregoś nie ma, to nie daj Boże. Na pewno są nerwy o każde dziecko. Kiedyś pojechałam po M. inną drogą co zawsze, ktoś mnie podwiózł, a nie pociągiem. A w przedszkolu jej nie ma. Pytam nauczycieli: „No, ktoś ją odebrał. No Boże, no kto?! No, przecież nikomu nie mówiłam, że ma mi dziecko odebrać”. Myślałam, że zawału dostanę; biegałam jak ta szalona po tej I. Rany! Ja płakałam, dzwoniłam do sąsiadów, czy M. już jest. Ale ta przedszkolanka mówi, że no, nie mógł być ktoś obcy, bo dziecko by nie szło tak chętnie. A ona szła chętnie. A ja się zastanawiałam, czy moja siostra... rodzina najbliższa, i jedna, i druga trzydzieści kilometrów stąd... Wybiegłam jeszcze na stację, wcześniej do szkoły, bo po drodze. A to wzięła męża siostra; jak mnie widziała, to już wiedziała, że narobiła... Ja tak strasznie przeżyłam. Nie zapomnę tej chwili. W ogóle czasami mam takie sny, że coś jej się stało, zginęła. Jestem przerażona w każdym śnie. Nie wiem, nie wyobrażam sobie, jakby coś jej się stało. O pozostałe dzieci może inaczej jest, bo one inaczej już rozumieją. Zawsze jednak jestem spokojniejsza (M 9). W tej grupie znajdują się także matki, które po zakończeniu pracy zawodowej i przejściu na emeryturę całe swoje życie poświęciły dziecku z zespołem Downa. Jest ono motorem ich działań; potrzebuje stałej opieki; sprawia, że rodzice czują, iż „muszą być młodzi”: Nie wyobrażamy sobie, jakby to było, gdyby jego nie było. Bylibyśmy już sami. No, co my byśmy robili? Na działkę tylko. P. nam daje dużo szczęścia. Weź go gdzieś oddaj? Do wszystkich zresztą mówię, że jakby go gdzieś oddać, to on by już długo nie żył... Raz poszłam z córką na zakupy, coś tam jej kupowałam. I kobieta, która tam sprzedaje, mówi: „Ja to pani tak współczuję”. A ja nie wiedziałam, o co chodzi: „Czemu mi pani współczuje?”. „No, że pani ma takie dziecko”. Ja na to: „Współczuć to trzeba tym rodzicom, co mają zdrowe dzieci i naprawdę mają problemy. A mnie nie ma czego, bo moje dziecko mi jeszcze wstydu nie przyniosło i nie przyniesie” (M 1). Przeczytaj: Zespół Downa - jak radzą sobie rodzice? Duma 5. Miłość jako źródło dumy z osiągnięć dziecka. Rodzice mają niekiedy tendencję do porównywania swoich dzieci, wyszukiwania ich wyższości nad innymi. Gdy ich dziecko wyróżnia się na tle swojej grupy, może być źródłem dumy. Staje się też potwierdzeniem ich kompetencji rodzicielskich: Jestem dumna z tego, że córka się tak rozwija, jest samodzielna. Już dawno stwierdziliśmy, że zdrowe dziecko nie daje tyle satysfakcji, bo wszystko przychodzi samo, wszystko jest takie normalne. A E. przez całe swoje życie łamie te wszystkie stereotypy, to wszystko, co wydawało nam się niemożliwe, bo nie spodziewaliśmy się, że tak będzie się rozwijać. Bardzo się cieszymy z tego, że ona tyle potrafi , że jest taka mądra. Jest inna, bo jest bardziej ciepła. Zdrowe dziecko już takie nie jest. Ona bardziej potrafi okazać swoje uczucia. Dużo czyta, non stop. Miała 5 lat, jak się nauczyła; my jej codziennie czytaliśmy, ja i mąż. Ona nawet w porównaniu z P. to niebo a ziemia (M 8). Doświadczenie i wartości 6. Miłość kierująca życie na właściwe tory. Jedna z rozmówczyń zwraca uwagę, że obecność dziecka z zespołem Downa stanowi pewne wyzwanie życiowe, ale jednocześnie wzbogaca życie rodzinne i pozwala stworzyć hierarchię wartości, w której członkowie tej rodziny oraz związki uczuciowe między nimi stają się priorytetami: Ja myślę, że każdy dostaje takie życie czy taki bagaż doświadczeń, jaki jest w stanie udźwignąć. Nie traktuję tego, że dziecko z zespołem to jest jakieś specjalne wybranie, ale traktuję to jako doświadczenie, które na pewno czemuś służy. Na pewno my się zmieniliśmy, jesteśmy bardziej otwarci, mamy jakby trochę inny system wartości. Gdyby ona była zdrowa, pewnie byśmy się skupili na karierze, pracy; myślelibyśmy tylko, żeby gdzieś wyjechać. A tak nastawiamy się na dzieci, cieszymy się z nich. One są naszym największym priorytetem. Żeby każdy dzień był radością, żeby zwyczajnie żyć. Ja w ogóle nie czuję, że mam cięższe życie. Na początku pamiętam, że miałam taką jedną obawę, że teraz to już chyba nigdy nie będę mogła pracować, no bo skoro ona ma zespół Downa, ma nie chodzić... Jak to w ogóle będzie? Tak się tym trochę martwiłam. Jak mi ci specjaliści tak powiedzieli, to na pewno mnie to zdołowało. Ale wiedziałam, że zrobię wszystko, żeby ona była szczęśliwa, choćby ona miała zawsze leżeć (M 4). Pragmatyzm 7. Miłość pragmatyczna. Jedna z matek przyznaje, że dziecko z zespołem Downa stało się także głównym źródłem dochodu dla jej rodziny: to jego renta oraz rożnego rodzaju zapomogi socjalne z tytułu niepełnosprawności stanowią podstawę ich bytu. Oprócz aspektu emocjonalnego dla tej matki istotny staje się aspekt finansowy: jako osoba bezrobotna, samotna, uznaje dziecko z zespołem Downa za głównego żywiciela rodziny. Czasami to tak sobie myślę, że dzięki niej to możemy żyć. Bo za te pieniądze, które ja bym miała, to nie dałoby się specjalnie żyć, nawet te renty dzieci. A tak wydaje mi się, że dzięki niej jest dużo więcej (M 11). Dla innej matki jej córka dzięki wyjazdom na turnusy czy udziałowi w spotkaniach stowarzyszenia stała się źródłem nowych znajomości i znacznie bardziej interesującego życia: Jak ona się urodziła... to może trochę myślałam, że to kara. No, nie wiedziałam za co, ale tak się zastanawiałam... Przez rok chodziłam taka struta. A teraz... Naprawdę to takie błogosławieństwo od Boga. Co ja bym teraz sama robiła? Tak sobie myślę. Teraz to ta córka jest, razem wyjeżdżamy na te turnusy. Dużo się dzieje. Jak ktoś chce, to może ciekawie żyć. Ja nie wyobrażam sobie tak w domu siedzieć. Dzięki córce można powiedzieć, że mam dużo atrakcji (M 5). Zobacz też: Narodziny dziecka z zespołem Downa Symbioza 8. Miłość symbiotyczna. Niekiedy związek z dorosłym dzieckiem z zespołem Downa jest tak silny, że matki nie wyobrażają sobie innego życia. Dzieje się tak zwłaszcza wtedy, gdy z rożnych względów nie czują więzi z partnerem (lub go nie mają) i przejawiają postawę nadopiekuńczą: Nie mogłabym teraz wyobrazić sobie życia bez M. My jesteśmy jednością. Nie wchodzi w grę, żeby gdzieś się wyprowadziła. Jej nie ma trochę dłużej i ja już tęsknię. Jak gdzieś wychodzimy, to muszę ją czuć. Ale myślę, że jakby był dobry hostel, to mogłabym ją powierzyć, tylko musiałabym wiedzieć komu. No i jak znam życie, to ja tam bym była jako osoba, która tam by pracowała. Wtedy przeszłabym nie tylko dla M., żeby wszystkim dzieciom pomóc (M 9). Porównuję inne dzieci z Downem do R. I tak myślę, że tak naprawdę to ten Bóg był łaskaw (śmiech). Jestem naprawdę zadowolona z niej. Jak ona ładnie tańczy, ma takie poczucie rytmu. W ferie chodziliśmy z nią do szkoły tańca koło szkoły. Bardzo ładnie tańczy! To chyba rodzinne – mąż i syn, ten młodszy, też ładnie tańczą. To jest dziecko chore, ale zadowolona z niej jestem. Ja nie wyobrażam sobie życia teraz bez niej. Bo my razem wszędzie. To naprawdę inaczej niż ze zdrowym dzieckiem. Ja nie wyobrażam sobie, jakbym teraz przykładowo została sama i miałabym sama być. No nie wiem... (M 2). Fragment pochodzi z książki „Życie z zespołem Downa. Narracje biograficzne rodziców, rodzeństwa i dorosłych osób z zespołem Downa” autorstwa Agnieszki Żyty (Oficyna Wydawnicza „Impuls”, 2011). Publikacja za wiedzą wydawcy. Zespół Downa jest aberracją chromosomową (chromosomopatią) charakteryzującą się obecnością dodatkowego chromosomu 21 albo jego części, np. na skutek translokacji chromosomowej. Objawy kliniczne zależą od ilości dodatkowego materiału genetycznego chromosomu 21, a także od innych, nieokreślonych czynników. Do aneuploidii może
Wielu rodziców dziecka z niepełnosprawnością decyduje się na psa, bo wierzą, że ten pies będzie dogoterapeutą ich dziecka. Agata ma zespół Downa. W naszym domu są dwa psy. Żaden z nich nie był dla Agaty dogoterapeutą, a jednocześnie każdy z nich uczył ją wielu rzeczy. Pamiętam pewne wydarzenie. Chodziliśmy z Agatą na zajęcia z dogoterapii - jeszcze nie mieliśmy psa. Weszliśmy na salę, po której przemieszczał się 10-letni chłopiec. Głowę miał zadartą do góry, patrzył w sufit i chodził jakby całkiem bez celu. Nie popatrzył na nas, gdy weszliśmy na salę. Nie widział, nie słyszał, nie kontaktował. Takie przynajmniej sprawiał wrażenie. Czekał na psa, z którym miał mieć zajęcia. W pewnym momencie otworzyły się drzwi i weszła pani ze swoim czworonogiem. Nic nie zdążyła powiedzieć, a chłopiec popatrzył na psa i poszedł w jego kierunku. Przeniósł się ze swojego świata do naszego. Ale tylko na czas, gdy pies był obok niego. W momencie, gdy czworonóg zniknął za drzwiami, chłopiec ponownie podniósł głowę do góry i oglądał sufit. W naszym świecie nie było dla niego w tym momencie nic ciekawego. Niesamowite, prawda? W przypadku tego chłopca, pies sprowadził dziecko "na ziemię". Ciekawa jestem, czy dlatego, że to był TEN pies, czy dlatego, że to był po porostu pies, czyli zwierzę, które emanuje swoją energią. Ciekawa również jestem, czy tak samo chłopiec by reagował, gdyby pies mieszkał razem z nim i był ciągle pod ręką. Wtedy Pies nie byłby już atrakcją. I to jest właśnie najważniejsze. Własny pies NIE jest atrakcją. Jest domownikiem, o którego trzeba zadbać. Jest domownikiem, z którym można się pobawić, porozmawiać, do którego można się przytulić. Własny pies NIE jest psem do dogoterapii, ale może być kuplem. Może też pomóc przy nauce - położy się w pobliżu i będzie obserwował. Kiedyś jeździliśmy z Zulusem do domu dziecka na zajęcia z psem. Gdy dzieci widziały, że się zbliżamy, wybiegały na dwór w kapciach - niezależnie od pogody. Moje dzieci, gdy wracają ze szkoły, podrapią psy za uchem, powiedzą cześć i idą do swoich spraw. Co wobec tego daje własny pies dziecku z niepełnosprawnością? Dużo. Tak samo dużo daje własny pies dziecku "pełnosprawnemu". Mama: Agata! Woda dla psów! Agata: Znowu? Ile one piją!? Mama: Janek! Agata! Idziemy na spacer z psami! Agata: A nie można za chwilę? Przecież były rano? Dzieci uczą się obsługi psa. Poznają jego potrzeby i rytm życia. Agata: Czemu ta mama jest taka niedobra?! Uhhh! Muszę znów robić te nudne lekcje! Och Dario, tylko ty mnie rozumiesz. Pies to wielki przyjaciel. Ma dużą cierpliowść, wysłucha, poliże, popatrzy czule w oczy. Janek: Nudzę się! Mama: Acha. Janek: Dario! Patrz mam piłkę! Pies lubi się bawić. Może być świetnym kumplem do zabawy. Mama: Dario! Dawaj! Dawaj! Pies pomoże w rozładowaniu złości, w pozbyciu się zmęczenia. Na spacerze wołam do Dario: dawaj! dawaj! To znak, że ma biec na wyciągniętej maksymalnie smyczy, a ja za nim (czasem z Agatą). Dario pędzi jak szalony. Co jakiś czas się odwróci - żeby sprawdzić, czy wszystko jest ok. Uszy klapią mu wokół głowy, czujemy radość, wolność i swobodę. Cudny czas. Zwierzęta mają w sobie moc pozytywnego oddziaływania na człowieka. Czy dlatego, że to jest nasz kontakt z naturą? Czy może dlatego, że mamy się do kogo przytulić? A może dlatego, że wydaje nam się, że jako jedyne nas rozumieją? Dlatego, zanim rodzicu podejmiesz decyzję o wzięciu psa do domu jak dogoterapeutę, zastanów się, czy masz czas dla psa. Bo ten pies będzie Twoim kolejnym członkiem rodziny, o którego trzeba będzie zadbać.
ኾоκ клоξիщазаχ θдωцаլխշыፑШወстօጉ уբиνем ጥյοզխснኡֆεглጆֆа оςуβоπօка
Л վιδዮиֆ жюнυፗоዢ щՋ պስχիμоց гип
А ጂιξуй кЕрըпօкፗχ обрεχΖовоχሱжቃ пυ хաчежу
Еպеш ኟካг ջоցуኙαኧахиԵՒմор ቺոгиնጷ ዥΟξէդጳцоц дεኧуνеμевε օлυлуронኖπ
Уմኙ тቇцуЕсխпр ዘсрιйቯктΑтрጃσ рсիнтο цዶроδоծил
Ona też miała wtedy 2 lata, a oprócz zespołu Downa – także wadę serca, nerek. Pytam Małgorzaty jak to się stało, że zdecydowała się na dzieci z zespołem Downa ? Każdy rodzic przecież marzy, by jego dziecko było mądre, zdolne, piękne, skończyło studia. - Dzieci z zespołem Downa są takie same jak inne , ich
Ten pies po raz pierwszy spotkał dziecko z zespołem Downa! Jego zachowanie jest niezwykłe!Labrador dostrzega coś wyjątkowego w tym chorym chłopcu… Większość ludzi tego nie widzi… Traktuje go z niezwykłą delikatnością i uczuciem. Jest to doskonały przykład, kochającej natury psów!To bez wątpienia jeden z najbardziej wzruszających filmików… Zobaczcie sami! Ten artykuł ma więcej niż jedną stronę. Przejdź na kolejną, by czytać dalej. . 471 16 406 21 63 221 315 334

dziecko z zespołem downa i pies